Co mówi o tobie Google? To widzi potencjalny pracodawca


Autor: Izabela Kaźmierczak


Sprawdzałeś kiedyś, co pojawi się w wynikach wyszukiwania, jeśli wpiszesz w Google swoje imię i nazwisko… numer telefonu… czy adres e-mail? Nie? To powinieneś!

     Potencjalni pracodawcy coraz częściej biorą w ten sposób pod lupę nie tylko kandydatów na wolne stanowisko, ale i obecnych pracowników – jeśli chcą się bliżej przyjrzeć danej osobie. Niestety, wybitnie rzadko się zdarza, że wynik poszukiwań działa na korzyść delikwenta.

    Szukając pracy, zwracamy obecnie baczną uwagę na to, aby nasze CV było dobrze dopasowane do stanowiska i przedstawiało nasze najlepsze strony zawodowe, a list motywacyjny rzeczywiście był dla rekrutujących argumentem na naszą korzyść. Spędzamy więc nad tymi dokumentami sporo czasu, umieszczając w nich informacje mające przekonać potencjalnego szefa, że naprawdę warto nas zatrudnić.
    Cóż jednak po tym, skoro cały wysiłek może pójść na marne, jeśli wyszukiwarka internetowa choćby w małym stopniu nie potwierdzi tego, co zapisaliśmy w życiorysie i liście motywacyjnym? Albo gorzej: zaprzecza temu!
PUŁAPKA INTERNETU
    Wiele osób czuje się w sieci anonimowo. Rozmawiają publicznie o rzeczach, które na żywo poruszyliby jedynie w gronie znajomych. Zaufanych, powinnam dodać. Zachowują się zupełnie inaczej, niż robiliby to, gdyby ktoś znał ich osobiście. Pozwalają sobie na złośliwe komentarze, niezbyt kulturalne odzywki, czasami nawet na znacznie więcej – ponieważ czują się bezkarni. „To tylko Internet” – myślą. Można więc robić, co się żywnie podoba. Czy aby faktycznie?
    W obecnych czasach, kiedy znalezienie o kimś dokładnych informacji wymaga zaledwie wpisania danych tej osoby do wyszukiwarki, jest to zachowanie bardzo niebezpieczne dla naszej kariery zawodowej. Skoro bowiem my, szukając pracy, szperamy w Internecie, poszukując opinii o firmie – to chyba nie powinno dziwić że ten, kto ma nam co miesiąc płacić, robi dokładnie to samo, hmm?
    Zwykle znalezione informacje zupełnie nie przystają do stanowiska, jakie chcielibyśmy zajmować. Wysyłamy kolejne podania – i co? I nikt nie odpowiada, nie ma zaproszeń na rozmowy, a co najgorsze, nie ma też propozycji pracy. Przyczyna może być prosta: to, jak pokazujemy samych siebie w Internecie, nie zachęca pracodawców.
    Więc może…
BUDOWANIE WIZERUNKU ONLINE?
SWOJEJ OSOBISTEJ MARKI?
    Na rynku pojawia się coraz więcej profesjonalnych firm, zajmujących się budowaniem naszego wizerunku w Internecie. Jeśli skorzystamy z takiej oferty, doradca przeszuka sieć, sprawdzi, jak się w niej dotychczas prezentowaliśmy, a następnie podpowie, co należy usunąć, co zmienić, a co dopisać czy zamieścić – tak, żeby być w oczach pracodawcy (ale i nie tylko) właściwym kandydatem.
    Można mieć pewność, że jeśli ktoś z takich usług korzysta – to taka osoba faktycznie świadomie zbudowała swój internetowy wizerunek.
    Z drugiej strony, pracodawcy nie chcą zatrudniać idealnego wizerunku, gdyż takowy nie istnieje. A jeśli istnieje w sieci, to jest przereklamowany. Szukają ludzi – owszem, posiadających odpowiednią wiedzę – ale także z konkretnymi cechami charakteru, podejściem do życia oraz własną, przemyślaną opinią.
    Mamy swój charakter, hobby, znajomych. Rozmawiamy, dzielimy się zdjęciami, informacjami, linkami do interesujących nas artykułów. I to nie jest wcale nic złego, jeśli nie wszystko kręci się wokół naszych spraw zawodowych. Wręcz przeciwnie: to, że mamy ciekawe życie poza pracą, czyni z nas bardziej atrakcyjnych kandydatów.
    Tak naprawdę wystarczy więc zastanawiać się nad tym, co pokazujemy i jak się zachowujemy w Internecie. Jeżeli nie będziemy robić niczego, czego nie zrobilibyśmy także na żywo, pod własnym imieniem i nazwiskiem; wśród ludzi, którzy nas znają, to jesteśmy w domu. Pracodawca będzie mógł nas dzięki temu poznać nie tylko jako profesjonalistów, ale przede wszystkim jako ludzi.

     Miłego,   Izabela Kaźmierczak
WIĘCEJ INSPIRACJI: Wygraj rozmowę kwalifikacyjną Strategią Zwycięskiego Kandydata

Artykuły do przedruku